Pierwszy wpis 2025. Felieton

with Brak komentarzy

No i mamy nowy rok 2025. Kolejny raz człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę jak ten czas szybko leci.

 

 

To będzie luźny wpis, bez planu, wcześniej uszykowanego konspektu. Tak po prostu, garść przemyśleń bez ładu i składu. Poczułem po prostu taką potrzebę. Nie wiem może wynika ona z faktu, że uzbierało się trochę wolnego, przez co zamiast być teraz w pracy mam wolne i mogę zasiąść do klawiatury. A może też dlatego, że odkąd mam nowego laptopa muszę się do jej nowego układu cały czas przyzwyczajać.

Ten kto ma na swoim karku więcej niż jedną dekadę życia, samoistnie zauważa, że z biegiem lat czas płynie szybciej. A im PESEL staje się starszy, tym bardziej można dostrzec jego upływ. Ja sam przekonałem się, że rok 2024 ledwo się zaczął, a już mamy 2025 i w sumie do ubiegłego nawet nie zdążyłem się dobrze przyzwyczaić. Kto wie może to efekt tego, że minął on intensywnie a czas był w większości wypełniony dość szczelnie, szczególnie od czerwca. A może to proces, który dopadł mnie tak jak innych, starszych już ode mnie pokoleń, które mogą tylko kiwać głową w politowaniu, że to co teraz odczuwam to dopiero początek. Bo później może być tylko gorzej. Mówi się trudno, trzeba się przyzwyczaić i nie rwać dredów z głowy. Zamiast tego jeszcze bardziej utwierdzać się w przekonaniu, że czas nie jest z gumy i należy swoje założenia realizować bez ociągania się.

 

Minęło parę dni stycznia a już trochę się wydarzyło, więc chyba nie jest tak źle. A co najpiękniejsze to już czuć, że dni są troszeczkę dłuższe. Jeszcze jakby nasi rządzący po zmianie czasu na letni przy nim zostali, to ja bym już więcej od nich nic nie wymagał. Chcę tylko tej jednej, mądrej decyzji, która wiem, że jest jedynie utopią.

Postanowień noworocznych nie robię, bo zamiast tego wolę żyć systemem rewersu. Otóż cokolwiek nie robię i gdziekolwiek nie jestem, to robiąc zdjęcia w ciekawych miejscach, już planuję które znajdą się na filmie podsumowującym bieżący rok. Oczywiście film z podsumowania 2024 roku z bezczelną radością publikuję w tym wpisie.

 

 

Dalej jak co roku pojawia się ta zmiana daty, która wprawia w zakłopotanie każdego kto ma podpisać jakieś dokumenty. A ja na każdym punkcie rozładunkowym stanowczo o tym przypominałem by nie było problemów z kwitami. W lutym sytuacja się na pewno unormuje. Bardziej wnikliwi wiedzą jednak, że nawyk to dwa tygodnie męczarni, ale większość po prostu to po czasie przyswaja, bo tak trzeba.

Nowy rok to trochę jak nowy tydzień, gdzie styczeń jest jak poniedziałek i „wszystko trzeba zaczynać od nowa”. Paradoksalnie dla mnie to dobry czas bo uwielbiam gdy krótkie doby robią się coraz to dłuższe i tak aż do nocy Kupały. Z jednej strony trochę to smutne, że przez ocieplający się klimat Wigilia bożego narodzenia nie jest śnieżna. Z drugiej ten jeden dzień można śmiało poświęcić jeśli patrzy się na to, że zimy w Polsce stają się coraz bardziej znośne, mniej śnieżne i mroźne, przez co bezpieczniej poruszać się można ciężarówką po drogach. Mniej strachu, więcej przyjemności z jazdy. Tak więc każda sytuacja ma swoje plusy. A nawet jeśli spadnie śnieg, to zanim zamieni się w chlapę i ciapę, jakoś jaśniej jest na świecie i „stalowe” niebo nie przeszkadza, bo nie ma już wrażenia brudu i mroku, które w połączeniu z wszechobecną wilgocią w powietrzu, po zmroku zdaje się wchłaniać nawet światła drogowe z reflektorów. Oziminy i tak wyrosną, a jak miło jest, że przez te pierwsze miesiące można przejść coraz mniej bezboleśnie, skupiając się na pracy i unikając sytuacji ekstremalnych. I cieszyć się, że najbardziej ekstremalne ze wszystkiego jest ciągłe mycie, czyszczenie i impregnowanie zabłoconych butów.

 

Nowy numer w dacie jest dla każdego czymś z czym dopiero trzeba się zapoznać, przyzwyczaić i zdać sobie sprawę, że to co miało miejsce np. w 2020 roku to już było cztery lata temu, to jednak przychodzi w tym momencie inny, radosny wniosek.

No bo czy ktoś urodzony w latach 80’ w ogóle myślał, co będzie robił i w jakim będzie stanie w 2025? Czy w ogóle zakładał, że dożyje do tego czasu? Należy się cieszyć, że chodzimy jeszcze po tym łez padole, bo ilu naszych bliskich czy znajomych już z nami nie ma. A my jesteśmy szczęściarzami, którzy mimo egzystowania w świecie pełnym niebezpieczeństw i pułapek, nadal żyjemy i możemy oglądać kolejne wschody i zachody słońca. Możemy być w miejscach które zapierają dech w piersiach, przeżywać rzeczy przyspieszające bicie serca i rozszerzające źrenice, mając na uwadze, że szkoda iż nie mogą podziwiać tego z nami Ci, którzy byli bliscy naszemu sercu lub myślom, a odeszli już do światła i pewnie teraz realizują już inną „misję”.

Każdy dzień to dar, dlatego nawet gdy człowiek spał krzywo i po przebudzeniu wstaje a jego kręgosłup ustawia się na swoje miejsce, wydając przy tym dźwięki jak seria z karabinu, to jednak jest to oznaka, że się żyje i można to odczuwać. To co potem zależy tylko od nas samych.

Dlatego też życzę każdemu czytelnikowi wszystkiego co najlepsze w nowym roku. Oby wszystkie plany i marzenia zrealizowały się zanim wystrzelą kolejne sylwestrowe korki od szampanów. Bo życie jest po to, by z niego korzystać, czerpać garściami, mając na uwadze że w tym wcieleniu mamy je tylko jedno. Warto mieć z niego jak najlepsze wspomnienia. A niezależnie od sytuacji można je mieć, wystarczy wziąć życie i los w swoje ręce. Czego życzę każdemu bez wyjątku!

Zostaw Komentarz