To chyba jeden z niewielu tekstów, które piszę bardziej dla siebie i dla swoich potrzeb. W zasadzie po to by w razie potrzeby wysłać komuś linka, zamiast rozpoczynać półgodzinną, słowną tyradę, która sprawi, że nie potrzebnie będę strzępić język.
Telefon komórkowy tudzież smartfon to cudowny wynalazek. Dzięki niemu możemy komunikować się głosowo, co w czasach totalnego pędu życia ułatwia przepływ informacji, daje możliwość zadawania pytań czy pozwala na normalną rozmowę. Jest to ważne patrząc na to, że resztę komunikacji wykonujemy przez pisane komunikatory, które jeszcze bardziej kastrują komunikację bezpośrednią.
Prawdziwą rewolucją w rozmowach telefonicznych był moment gdy operatorzy, co prawda kompletnie nie gotowi na to swoją infrastrukturą, wprowadzili nielimitowane rozmowy. Od tamtej pory można „wisieć” na telefonie cały dzień i rozmawiać godzinami, z czego wielu abonentów i posiadaczy pre-paidów chętnie i skrzętnie korzysta.
Mijają lata, technologia się rozwija, smartfony są już tak rozbudowane, że ciężko wyobrazić sobie funkcjonowanie bez ich możliwości. Wszystko zdaje się być naszpikowane najnowszą technologią. Tymczasem jeśli chodzi o jakość rozmów to nadal bywa różnie, by nie powiedzieć, że są miejsca i okienka czasowe gdy bywa wręcz miernie. Szczególnie w dużych miejskich aglomeracjach, gdzie nie każdy zdaje sobie sprawę, że przeciążone nadajniki nie wyrabiają i spory procent połączeń przekierowywany jest przez internet! Tak mili państwo, czasami rozmawiamy przez telefon a można powiedzieć, że to rozmowa taka sama jak przez Skype!
W ostatnim czasie operatorzy, przynajmniej Ci którzy szanują klienta, zabrali się do roboty i postanowili coś z tym fantem zrobić. Weszło słynne 5G, które miało poprawić jakoś rozmów i prędkość przepływu danych. Miałem przyjemność raz wieźć maszt komórkowy, który po montażu miał spełniać te standardy. Na miejscu przeznaczenia usłyszałem od głównego inżyniera budowy, że po prawdzie 5G to ważna rzecz, jednak ważniejsze jest to, że przeciwieństwie do masztów poprzedniej generacji, które potrafiły obsłużyć tylko kilkaset rozmów telefonicznych w 4G, nowe maszty poradzą sobie z milionem takich połączeń!
I chociaż sieci robią co mogą byśmy dobrze się słyszeli, tak sami użytkownicy często robią sobie pod górkę. I to będzie główny temat moich rozważań. Bez zbędnych opisów wprowadzających od razu powiem, że chodzi mi o plagę rozmów przez głośnik w telefonie.
Ja po prostu nienawidzę gdy ktoś w rozmowie ze mną przełącza się na głośnik i uważa, że po pierwsze nic się nie stało, a po drugie i co gorsze, często twierdzi, że nic a nic takiego nie miało miejsca.
A podkreślę to jasno, klarownie, głośno, wyraźnie, wręcz zajadle i zaciekle, że dla kogoś kto staje się odbiorcą dźwięków połączenia od osoby, która włączyła głośnomówiący w telefonie, rozmowa z przyjemnego dialogu staje jedną z największych tortur jaką sobie można tylko wyobrazić!
O ile telefony mają w sobie miliony potrzebnych funkcji, setki świetnych aplikacji oraz często zastępują wręcz komputery, tak wbudowane w nich mikrofony i głośniki nadal technologicznie przypominają słuchawki kablowe które można kupić na „pchlim targu”, czy pałąkowe mikrofony do Skype z Tesco za 10zł.
Niestety jeśli jedziesz autobusem i rozmawiasz z kolegą, że jeszcze dwa przystanki i będziesz na miejscu, to gdy zamykają się drzwi i zaczyna pikać sygnał dla niedowidzących i niewidomych, to twój kolega twojego głosu już nie słyszy, za to pikanie tego brzęczyka w autobusie odbiera lepiej i głośniej niż ty i wszyscy w tym pojeździe z kierowcą włącznie. Rozmawiasz z koleżanką sprzątając w domu a ta ledwo cię słyszy, ale w momencie gdy postanowiłaś odsłonić zasłonki, to ruch kółek po karniszu koleżanka słyszy tak jakby ktoś przyłożył studyjny mikrofon do jego rury i przekręcił wszystkie gałki w prawo! Tak właśnie jest i na razie mówię tutaj tylko o rozmowie przez telefon bez wykorzystania opcji rozmowy na głośniku.
Moim zdaniem jest to nic innego jak jeden z elementów „Spisku Żarówkowego”, kto nie wie co to jest odsyłam do internetu. Na YouTube jest dokument, który dokładnie tłumaczy to zjawisko, które w skrócie mówi o tym jak specjalnie postarza się wszystkie urządzenia by padały zaraz po gwarancji, oraz obniża ich jakość, by kupować droższe. I właśnie dlatego, chociaż możesz mieć film ważący 20 GB na swoim dysku w minutę, zrobić zdjęcie w nocy, które wyjdzie fenomenalnie, to dzwoniąc po taksówkę często ledwo dogadasz się z dyspozytorem, jeśli akurat stoisz na chodniku przy ruchliwej ulicy a nie daj boże będzie jechała po niej karetka!
Czyli coś co powinno działać tak, że głównym celem mikrofonu winno być zbierać tylko i wyłącznie twój głos a za wszelką cenę eliminować resztę niepotrzebnych dźwięków, filtrować je, wyciszać i nie dopuszczać by trafiły dalej, telefony robią wręcz odwrotnie. Głos rozmówcy słychać często jak z głębokiej studni, bunkra, metalowego wiadra, czy jakby był w innym pomieszczeniu. Za to wszystko co dzieje się peryferyjnie słychać lepiej niż u nadawcy, bo wzmocnione jest to do potęgi i chcąc nie chcąc wwierca się to w mózg odbiorcy, gorzej niż prace sąsiada w sobotę o 6 rano, gdy właśnie z uporem maniaka boruje ściany bo wymyślił sobie remont.
Gdy nasz rozmówca przełączy się na tryb głośnika, to sytuacja kumuluje się tak jakby nasz standardowy sprzęt audio, ktoś podłączył do solidnego wzmacniacza. A dodatkowym atrybutem tej tortury jest to, że zaczynasz też słyszeć siebie. W dodatku z opóźnieniem i w formie zniekształconej, gdzie słyszysz swój głos jakbyś właśnie grał na grzebieniu owiniętym pazłotkiem po czekoladzie, lub efektem pustych, szklanych butelek po mleku w metalowej skrzynce, jakie stosowało się w czasach PRL. A to już naprawdę potrafi zabić całą koncentrację, uwagę i jakąkolwiek chęć do dalszej konwersacji. Bo prawdą jest, że to wszystko razem dodatkowo czy chcesz tego czy nie, wytrąca cię z myśli, którą chciałeś przekazać osobie do której dzwonisz.
I nie da się ukryć, że chociaż twój rozmówca słyszy Cię doskonale, to ty przeżywasz istne katusze, jakby ktoś zamknął cię w metalowym, gorącym od słońca w letni dzień, garażu i z całej siły walił w jego ściany kijem lub młotem, a wszystko potęguje wewnętrzne echo.
Do tego jak dodam, że jeśli często korzystasz ze słuchawek i odbierasz te dźwięki bezpośrednio z kanału usznego, to twój mózg przeżywa katusze gorsze niż elektrowstrząsy w szpitalu psychiatrycznym, które często widać na filmach. Można w to uwierzyć bądź też nie, ale czasami wtedy odnosi się wrażenie, że mózg naprawdę boli.
I co gorsza, organizm dostaje wtedy takie impulsy, że w systemie obronnym wypluwa tylko jedną myśl, która brzmi – Ty to kurwa robisz specjalnie! Bo nasz mózg zaprogramowany do życia w spokoju, nie widzi innej opcji, jak tylko myśl, że coś tak przerażająco gwałcącego naturalny przepływ elektronów na synapsach nie może być dziełem przypadku.
I tu zaczyna się kwestia której niestety ale większość odbiorców po prostu nie rozumie. Kiedy zaczynasz mówić co się dzieje, ci mówią tylko „Ale ja cie przecież słyszę dobrze”. I możesz tłumaczyć, prosić, błagać, podawać przykłady, opisy podobne do tych powyżej, to często nic nie daje, bo jak wiadomo z moich wielu esejów, ludzie mają nas w dupie i często zamiast przełączyć się z powrotem na telefon, bądź założyć słuchawki, nawet te za 10 zł z pchlego targu, to wolą mieć to w dupie, ciesząc się, że właśnie przeżywasz katusze. Mało tego, często nasze postulaty działają wręcz odwrotnie i nasz rozmówca wiedząc jakie cierpienia sprawia Ci rozmowa z nim, to chociaż mogą się przełączyć, będą z uporem maniaka podtrzymywać ten stan, jednocześnie udając, że nic się nie dzieje. A nawet dzwoniąc do Ciebie, od razu przełączą się na głośnik, jeszcze podczas czekania aż odbierzesz.
Znałem kiedyś osobę, która powiedziała mi, że powinienem słyszeć ją już dobrze, po podgłośniła telefon. No tak, tylko jak wytłumaczyć komuś, kto i tak tego nie zrozumie, że przyciski regulacji głośności w telefonie dotyczą tylko i wyłącznie głośnika a nie mikrofonu?
Inna osoba stwierdziła, że nie będzie przełączać się na słuchawki, bo w jej firmie wszyscy mają ten model samochodu, rozmawiają przez wbudowany zestaw i jest ok. Podczas gdy owy zestaw miał taką cechę, że owszem dźwięk odbierał przez głośniki w samochodzie, ale nadawał z mikrofonu w telefonie, toteż osoba która ze mną rozmawiała gdy odłożyła telefon do schowka przy dźwigni zmiany biegów, słyszana była jak ktoś kto woła podczas ulewy w lesie monsunowym. I na nic były prośby, błagania.
Doszło do tego, że z czasem zacząłem nagrywać rozmowy i post factum fragmenty wysyłać odbiorcom, by posłuchali sobie jak to brzmiało. Pierwsze wrażenie było takie „Naprawdę? Jakbym wiedział/wiedziała, to bym się przełączył/przełączyła”. I to były słowa po wielu tygodniach próśb o takie przełączenie. Potem zacząłem być bardziej perfidny i gdy ktoś wykonał czynność, która podniosła decybele do skali tortur, to ja na spokojnie włączałem w ciężarówce CB radio, podgłaśniałem je na maksa i przekręcałem Squelch do miejsca gdzie zawsze są szumy. I wtedy zaczynała się lustrzana sytuacja. Słowa „błagam nie wiem co to jest ale to wyłącz bo ja zaraz oszaleję”. I wtedy mówiłem na spokojnie „A widzisz jak to kurwa jest?”. Z tą różnicą, że u mnie trwało to tygodniami a ta osoba miała zaledwie kilka sekund dźwiękowego łamania kołem.
Dziś zupełnie inaczej do tego podchodzę, jeśli dzwonię do kogoś i słyszę że ma mnie na głośniku, od razu mówię „masz mnie na głośniku, więc nie pogadamy, na razie, cześć” i bezpardonowo się rozłączam.
By nie było wątpliwości, wymagając od innych sam wymagam od siebie. To dlatego mam jedną z najlepszych słuchawek bluetooth na rynku, co wiąże się ze spiskiem żarówkowym, bo tania by nie dała rady. Moja ma wbudowane 3 mikrofony, z czego 2 są tylko i wyłącznie po ty by filtrować niepotrzebne dźwięki otoczenia. I jeśli tylko jest dobry zasięg to rozmówca słyszy mnie tak jakbym stał obok. Wszystko po to, by mając świadomość jak ważna jest komfortowa komunikacja, staram się by mój rozmówca czuł komfort i tego samego wymagam od rozmówcy.
Jakie są rozwiązania takiej sytuacji? Bardzo proste, można jeśli oczywiście jest możliwość rozmawiać przez telefon, trzymając go przy uchu. Można kupić sobie dobre słuchawki do rozmów, szczególnie jeśli dużo jeździ się samochodem, co nie tylko poprawi komfort rozmowy, ale także sprawi, że policja nie wystawi mandatu za rozmowę przez telefon. A naprawdę najdroższa słuchawka jest tańsza niż mandat, o punktach karnych nie wspomnę. Można też kupić dobrej jakości słuchawki kablowe z dobrym mikrofonem zarówno na jacka 3,5 mm lub na USB typu C dostępne praktycznie na każdej stacji paliw.
Lub…….po prostu nie włączać podczas rozmowy tych wszystkich wysokoczęstotliwościowych urządzeń z silnikami, typy miksery, szczoteczki do zębów, suszarki, pikacze w kuchenkach mikrofalowych i indukcyjnych, ekspresów do kawy, czy nie odsuwać wtedy zasłonek.
I chociaż często lustrzana sytuacja pomaga, to jednak większość społeczeństwa cieszy się kiedy cierpimy i nadal z uporem maniaka włącza ten pierdolony tryb głośnika. Ja wiem, że czasem nie ma wyjścia, ale jeśli już naprawdę musisz, to zdobądź się chociaż na minimalny poziom humanitaryzmu i ostrzeż o tym fakcie!
Bo powtórzę, będą na słuchawce gdzie głośniczek odbiorczy mam w kanale usznym, słysząc to wszystko co dzieje się dokoła rozmówcy, rozmowa staje się gorszą torturą niż przesłuchiwania więźniów a Guantanamo przy akompaniamencie piosenek Britney Spears. Ponieważ gdy głośnik jest tak blisko bębenka słuchowego to wszystko dookoła nie słyszy się już za pośrednictwem ucha, tylko bezpośrednio w głowie.
Paradoksalnie byłem kiedyś świadkiem sytuacji, że pewna osoba rozmawiała ze mną przez telefon. Nagle włączyła tryb głośnika, położyła go na szafce nocnej obok łóżka, wyszła do kuchni i zaczęła myć naczynia, bezczelnie twierdząc, że chyba mi się pojebało, bo ona cały czas trzyma telefon przy uchu. A przecież słyszałem wszystko, od przyciśnięcia klawisza w tryb głośny, położenie telefonu na szafkę, kroki do kuchni i oraz przekręcenie kranu i szum wody a następnie proces mycia naczyń.
Dziś po prostu się rozłączam a ten tekst piszę po to by w razie potrzeby pokazać rozmówcy, który oburzony tym faktem, zacznie stosować w moją stronę listę niestworzonych tez, twierdząc, że nic się nie stało. To teraz już wiesz, że ja wiem, że podczas rozmowy miałeś/miałaś mnie w dupie i było na rękę że ja cierpię z tego powodu.
Z perspektywy kierowcy zawodowego wiem, że rozmowa telefoniczna, przeprowadzona oczywiście tylko i wyłącznie przez słuchawkę bluetooth, może być miłym dodatkiem w podróży. Towarzyszem poprawiającym nastrój i koncentrację. I dzieje się tak wtedy gdy spełnione są odpowiednie warunki z których najważniejszy to dobra jakość połączenia. Bo nawet jeśli rozmawia się z osobą którą bardzo lubimy, mamy wspólne tematy, czas i flow, to nie nie da jeśli jest zły zasięg bądź występują „przeszkadzajki” takie jak np.: drący mordę pies, głośno grający telewizor w tle czy to, że ktoś perfidnie, specjalnie i bezpardonowo będzie z nami rozmawiać przez tryb głośnomówiący w swoim telefonie.
Wiem też, że nie tylko ja mam ten problem i co ciekawsze, że wielu stwierdzi, że ktoś w końcu to nazwał po imieniu.
Życzę każdemu rozmów bez problemów i szybkiego rozłączania się gdy przełączy się na głośnik!
Zostaw Komentarz